Andrzej Grabowski jest także znany jako aktor kabaretowy i konferansjer o wyjątkowym talencie komediowym. Ukończył prestiżową krakowską Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w 1974 r. Jego pierwszym sukcesem była rola w spektaklu "Przepraszam, czy tu biją" w reżyserii Ryszarda Smożewskiego, wystawianym w Tarnowskim Teatrze im.
Pomaganie Jest Trendy II (feat. Krzysztof Cugowski, Alicja Wegorzewska, Michal Milowicz, Truth Hurts, Magda Femme, Iga Wyrwał, Tomasz Puzon, Artur Chamski, Sabina Jeszka, Andrzej Grabowski & Krzysztof Antkowiak)
Ma na swoim koncie 15 płyt, Paszport Polityki, a na scenie obecny jest od 30 lat. W wywiadzie dla Onetu mówi: "z jednej strony mam do mej ojczyzny uczucia miłości, sentymentu, przywiązania, ale z drugiej strony widzę to kustwo, które ten kraj niszczy, toczy". Z Krzysztofem "Grabażem" Grabowskim, liderem Pidżamy Porno i zespołu Strachy na Lachy, o Polsce, muzyce i codzienności
Oglądaj "Kubę Wojewódzkiego" co wtorek o 22:30 w TVN i w player.pl: https://player.pl/programy-online/kuba-wojewodzki-odcinki,455Subskrybuj: http://www.youtu
Klany gwiazd: rodzina Damięckich. Dobiesław Damięcki związał się koleżanką po fachu, aktorką Ireną Górską. Ich wspólne życie nie było jednak sielankę. Artysta miał już wtedy
Andrzej Grabowski tekst Fest, że się jest: Nie potrzeba mieć / starczy byle śmieć / byle się uśmiechał do nas świat Deutsch English Español Français Hungarian Italiano Nederlands Polski Português (Brasil) Română Svenska Türkçe Ελληνικά Български Русский Српски Українська العربية
7Ck5NRv. Jestem jak motyl przesadnie zmęczonyI głowa co nieco się chybieAlkohol ma dobre ale też złe stronyDo wniosku dochodzę w niedzielę przy stoleWięc proszę o piwo cycate aniołyCo wkoło fruwają fałszywieAlkohol ma dobre ale też złe stronyPofruńmy wraz z nimi na chwilę do rajuPofruńcie ze mną na chwilę do rajuJa wam mówię: jest dobrze,Jest dobrze, jest dobrze,Ale nie najgorzej jestJa wam mówię: jest dobrze,Jest dobrze, jest dobrze,Ale nie najgorzej jestJa wam mówię: jest dobrze,Jest dobrze, jest dobrze,Ale nie najgorzej jestA my wniebowzięci* do baru rajskiegoOtwarte są dla nas te bramyAlkohol ma dobre ale też złe stronyTam zrozum nie liczą się stronyGdy jestem jak motyl przesadnie zmęczonyI głowa co nieco się chybieAlkohol ma dobre ale też złe stronyZ tym wnioskiem w niedzielę przy stolePofruńmy wraz z nimi na chwilę do rajuJa wam mówię: jest dobrze,Jest dobrze, jest dobrze,Ale nie najgorzej jestJa wam mówię: jest dobrze,Jest dobrze, jest dobrze,Ale nie najgorzej jestJa wam mówię: jest dobrze,Jest dobrze, jest dobrze,Ale nie najgorzej jestJa wam mówię: jest dobrze,Jest dobrze, jest dobrze,Ale nie najgorzej jestJa wam mówię: jest dobrze,Jest dobrze, jest dobrze,Ale nie najgorzej jestJa wam mówię: jest dobrze,Jest dobrze, jest dobrze,Ale nie najgorzej jest
Tekst piosenki: Nie potrzeba mieć starczy byle śmieć byle się uśmiechał do nas świat nie potrzeba mieć Żółto kwitnie mlecz Mlecz to fajna rzecz Mlecze zawsze z wiosną za pan brat żółto kwitnie mlecz Piwka złoty ciek wolno włazi w łeb piwka złoty ciek i zapada ciepły zmrok dobrych kumpli cały blok mam o krok dobrych kumpli cały blok mam o krok, kumpli blok Tu każdemu z nas wolno ciecze czas i nie świszcze nam przy dupie bat wolno ciecze czas mamy słońca blask całe kolie gwiazd wszystkich skarbów nieprzebranych skład mamy słońca blask Bo naprawdę fest Jest to, że się jest Tak naprawdę fest Jest to, że się jest Że się jest !! Tu każdemu z nas Wolno ciecze czas I nie świszcze nam przy dupie bat Wolno ciecze czas Mamy słońca blask Całe kolie gwiazd Wszystkich skarbów nieprzebranych skład Mamy słońca blask Więc gdy mówisz mi, że za mało Ci To mnie wtedy trafia szlag Że za mało Ci Zośka: Ja życiowy wrak Powiem tak! Zośka Ja życiowy wrak Powiem tak! Powiem tak! Tak naprawdę fest Jest to, że się jest Tak naprawdę fest Jest to, że się jest Że się jest !! Bo naprawdę fest Jest to, że się jest Tak naprawdę fest Jest to, że się jest Że się jest !! Tak naprawdę fest Że się jest !! Dodaj interpretację do tego tekstu » Historia edycji tekstu
Teksty Ferdka Kiepskiego. 6.,, żeby z naszego chleba powszedniego pornografię lepić !''. Sąsiad kiepskiego zachowuje się dziwnie, jest tajemniczy. Andrzej Grabowski wywiad gazeta wyborcza o rodzinie roli from Początkowo w ferdynanda miał wcielić się andrzej gałła (grający w serialu prezesa kozłowskiego), który wygrał casting. Ps zapisz sie do klubu ;pp babka do ferdynanda kiepskiego. Fajne teksty z serialuświat według kiepskich napiszcie mi jakieś fajne teksty które wam sie podobały w tym serialu 🙂 np. Ps Zapisz Sie Do Klubu ;Pp Babka Do Ferdynanda Kiepskiego. Teksty bezrobotnego ferdka kiepskiego, który mówi, że w tym kraju nie ma pracy dla ludzi z. Początkowo w ferdynanda miał wcielić się andrzej gałła (grający w serialu prezesa kozłowskiego), który wygrał casting. 6.,, żeby z naszego chleba powszedniego pornografię lepić !''. Dodaj Interpretację Do Tego Tekstu » Historia Edycji Tekstu. Arnold boczek zostaje specem od diety kiepskiego. Przez ten czas powstało prawie 600 odcinków! Ferdek zakłada się z waldkiem o butelkę wódki, że zostanie prezydentem polski. A Ferdka Kiepskiego Miał Zagrać Człowiek Będący Czterdziestoletnim Małżonkiem I Ojcem Rodziny. Ferdynand jest wysokim, dobrze zbudowanym, ale i lekko otyłym mężczyzną. W artykule zamieszczone są najpopularniejsze cytaty z serialu. Po jakimś czasie paździoch zmienia zdanie i zamiast ferdka zaprasza boczka, który kompromituje go w oczach zagranicznego biznesmena. Rolę Tę Odgrywa Andrzej Grabowski. Przygody ferdka kiepskiego i jego rodziny oraz sąsiadów widzowie śledzą już od ponad 20 lat. Och, ty kanalio jedna wstrętna! Andrzej kotara jestem, ze stolycy i najchętniej zapyliłbym z bani komuś z krakowa, najlepiej jakiemuś profesorkowi w okularach. Babka Krzyczy Gdy Ferdek Przełącza Kanał W. Jaki jest wasz ulubiony tekst ferdka? Fajne teksty z serialuświat według kiepskich napiszcie mi jakieś fajne teksty które wam sie podobały w tym serialu 🙂 np. Jakieś gadki pażdziocha albo ferdka xd
W kinach można oglądać "Piosenki o miłości" Tomasza Habowskiego, objawienie ostatniego festiwalu w Gdyni; w obsadzie: Justyna Święs (wokalistka The Dumplings), Tomasz Włosok, Andrzej Grabowski i Patrycja Volny W rozmowie z Onetem Grabowski przyznaje, że popularnością nie zawsze mu jest po drodze. — Nie lubię być zaczepiany, poklepywany, nie lubię robić sobie fotografii — mówi — Kompletnie nieprzewidywalnym — odpowiada, zapytany, w jakim świecie żyjemy. — Ale myślę sobie, że ten świat zawsze był nieprzewidywalny. Nam się teraz wydaje, że to było jasne, iż wybuchnie II wojna światowa. Ale nie dla ludzi, którzy 31 sierpnia 1939 r. siedzieli sobie w kawiarni na plaży w Sopocie Jego zdaniem, jako Polacy zdajemy w obliczu wojny egzamin z człowieczeństwa, ale nie ukrywa, że obawia się, iż się to szybko skończy. — Bo prawie wszystko idzie oddolnie, a śmietankę próbują spijać rządowi politycy Aktor nie wie, czy kolejne odcinki "Świata według Kiepskich" powstaną. — Jeśli pojawi się taki plan, to zagram, bo beze mnie już by kompletnie tego nie było — zapewnia Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Paweł Piotrowicz: "Piosenki o miłości" to pierwszy film w pańskim dorobku, w którym nawet jeśli nie gra pan siebie, to dosyć mocno polemizuje ze swoim wizerunkiem, w pewien sposób rozlicza się z niego. Andrzej Grabowski: Nie jest pan pierwszy, bo chyba wszyscy zauważają, że historia mojego bohatera jest podobna do mojej. Przypadkowo? Nie wiem. Zadzwonił do mnie reżyser [Tomasz Habowski — przyp. aut.], spotkałem się z nim w kawiarni, tak jak się z panem teraz spotykam, i opowiedział mi o scenariuszu. Potem go przeczytałem i uznałem, że warto w to wejść. Budżet filmu to 700 tys. zł, w co aż trudno uwierzyć, patrząc na efekt. Z tego względu w Gdyni nie mógł jednak wystartować w konkursie głównym. To rzeczywiście nic, kiedy filmy z naprawdę małym budżetem robi się za pięć czy sześć milionów. Uznałem, że warto zagrać tę rolę. Justyna Święs: żadne kompromisy nie wchodzą w grę [WYWIAD] Rolę wybitnego aktora, z którego przed laty koledzy z teatru drwili, bo grał w reklamach i serialach, a teraz robią dokładnie to samo. Czy pana zdaniem reżyser, pisząc postać Andrzeja Jaroszyńskiego, miał na myśli pana? Nigdy mi nie mówił, że tak było. Mieliśmy w zeszłym tygodniu spotkanie po projekcji. Padły pytania, skąd się wzięli w tym filmie Justyna [Święs — przyp. aut.] i Tomek [Włosok — przyp. aut.], ale jakoś nie padło pytanie, skąd wziąłem się ja. Mogę przypuszczać, że kiedy zaczął pisać, nie miał na myśli mnie, ale w końcu przyszło mu to do głowy. Zwłaszcza że nie proponował tej roli nikomu innemu. Ciąg dalszy wywiadu pod wideo: Czy grając troszkę siebie, podchodzi się do roli inaczej? To jest po prostu kolejne zadanie aktorskie. Ale mogę powiedzieć, że ja zawsze czerpię z siebie — i myślę, że każdy aktor tak robi, chociaż nie chcę mówić za innych. Gdyby tę rolę grał na przykład Janusz Gajos, byłaby to inna postać. Podobnie Zbigniew Zapasiewicz czy Gustaw Holoubek. Broń Boże nie chcę się z nimi porównywać. Po prostu u każdego aktora, który by to zagrał, byłaby to inna postać, pomimo że oparta na tym samym tekście. Kiedy w 1999 r. zaczynał pan swoją przygodę ze "Światem według Kiepskich", wyczuwał pan ze strony kolegów i koleżanek podobny ostracyzm, o jakim mówi w filmie Andrzej Jaroszyński? Jak najbardziej. I to ostracyzm nie tylko względem mnie, ale wszystkich członków zespołu serialu, nie tylko artystycznego. "Ty w »Kiepskich« pracujesz, to nie nie masz gustu" i tak dalej. Widzowie podzieleni po premierze nowego sezonu "Świata według Kiepskich" Tak prosto w oczy? Wprost nikt mi tego nie powiedział, ale przecież słyszałem oraz odczuwałem, co się dzieje. Z tym że ja w filmie mówię o reklamach, a sam w nich nigdy nie grałem, poza reklamą sieci komórkowej, która zdarzyła się akurat na początku pandemii, czyli dopiero dwa lata temu. I bardzo dobrze, że się zdarzyła, bo wtedy akurat stanęła jakakolwiek praca. Aha, jeszcze kiedyś z Karolakiem coś tam reklamowałem. To wszystko. Nie było innych propozycji? Nie. Ale ja nigdy nie uważałem, że reklama jest czymś gorszym. To dla mnie dodatek za pracę, czasem bardzo ciężką. Raz docenianą, innym razem niedocenianą — ale wieloletnią. Bo za reklamę płaci się dużo, tyle że ludziom, którzy są powszechnie znani. A nie tym, którzy są anonimowi. Andrzej Grabowski w filmie "Piosenki o miłości" W filmie mocno nakreślona jest także apodyktyczna konstrukcja ojca — pana bohater to człowiek mający nieprzepracowane sprawy z synem, ich relacje są pełne frustracji, pretensji, żalu. Oboje są artystami tak jak obie pana córki, aktorki. Myśli pan, że ich zawodowy wybór był nieunikniony? Kiedyś jedna z moich córek na pytanie, dlaczego została aktorką, odpowiedziała, że będąc dzieckiem, była pewna, że na świecie są tylko aktorzy. Mama z tatą aktorzy, chodzą do pracy, gdzie pracują aktorzy, wujek Mikołaj — aktor, i ciotka Iwona — aktorka, przyjaciele rodziców — Jan Peszek czy Jan Nowicki — aktorzy. "Ja myślałam, że cały świat składa się z aktorów" — mówiła. Wobec tego jakby nie miała wyjścia. Zgodzi się pan, że w aktorstwo wpisany jest egocentryzm? Absolutnie tak. Stąd moja postać jest tak egocentryczna. Ale aktor, który nie jest egocentrykiem, nie powinien wychodzić na scenę. Bo musi wierzyć, że jest zdolny. Wyjdzie i powie: "Bardzo państwa przepraszam, ale więcej nie umiem"? Oczywiście dobrze, jeśli ten egocentryzm nie przenosi się na życie. Ale niestety czasem się przenosi i wiem to również po sobie. To przeszkadza w życiu? Przeszkadza i nie przeszkadza. Zresztą, niekoniecznie ma związek z tym, że jest się egocentrykiem. Ja często bronię się przed tzw. popularnością miną "nie podchodź". Słyszę: "O, pan Andrzej!". Odpowiadam: "Nie". "Jak to nie?" — człowiek nie daje za wygraną. "Nie" — powtarzam. I tak człowieka zostawiam. "Pan Grabowski?". "Nie, podobny". Tak reaguję i później nawet tego żałuję. Przecież oni wiedzą, że ja skłamałem, szczególnie kiedy słyszą mój głos. Sobie pomyślą pewnie: "Co za cham, że nie chce nawet ze mną zdjęcia sobie zrobić". Tu nie chodzi tylko o to, że ja jestem zmęczony, że mam już tego dosyć. Ja nie mam tego w naturze, ja tego nie lubię — nie lubię być zaczepiany, poklepywany, nie lubię robić sobie fotografii. Są aktorzy, którzy to lubią bądź uwielbiają, w porządku. Nie oceniam tego, ale sam się do nich nie zaliczam. Grabowski wspomina Kondrata: był u kresu wytrzymałości [FRAGMENT KSIĄŻKI] Czuje pan ciągle, po pięciu dekadach na scenie, głód grania? Czuję przyzwyczajenie. Przyzwyczajenie do pracy, do tego, że jestem czymś zajęty, do stania przed publicznością. Nie mogę powiedzieć, że nigdy nie mam już tremy, bo jeżeli mam jakąś premierową historię w teatrze, to ona się pojawia — boję się przede wszystkim tego, że zapomnę tekstu. Pierwszy dzień w filmie także zawsze jest stresujący, bo człowiek rzuca się na tę rolę i nie wie, czy dobrze, jak to dalej pójdzie. Przecież gra wtedy tylko wyrwaną cząstkę, niekoniecznie z początku, ale czasem ze środka lub końca filmu. Mówię o przyzwyczajeniu, ale granie potrafi sprawiać ogromną przyjemność. Bywa, że aktora boli ząb, a jak wchodzi na scenę, to przestaje, przynajmniej na czas, kiedy się na niej znajduje. Jak ma totalne zmartwienie, to na scenie przestaje o tym myśleć. Grając, uciekamy w rzeczywistość wirtualną, której przecież nie ma. Foto: Gutek Film / Materiały prasowe Andrzej Grabowski w filmie "Piosenki o miłości" Niedawno skończył pan 70 lat. Takie jubileusze robią na panu wrażenie? Niestety robią. I to nie jest miłe, bo człowiek sobie uświadamia, ilu rówieśników już odeszło. Dopiero co byłem na pogrzebie mojego przyjaciela Jacka Rzehaka, człowieka młodszego ode mnie, rocznik '56, producenta zresztą "Kleru" czy "Pod Mocnym Aniołem" [a w pierwszej połowie lat 80. menadżera TSA i autora większości tekstów piosenek zespołu — aut.]. To nie jest wiek na umieranie. Kolejna dekada za mną. Ten system dziesiętny, który przyjęliśmy, jest bezwzględny. Nie do końca wiadomo, kiedy się Chrystus urodził, więc pocieszam się, że gdybyśmy erę nowożytną zaczęli liczyć dwa lata później, miałbym dopiero lat 68 [śmiech]. Dużo pan gra, jeździ, spotyka się, udziela wywiadów. To jest życie w pędzie? Wydaje mi się, że tak. I czasami nie tyle, że nie mam siły, bo bez przesady, ale wydaje mi się, że zaczynam w tym pędzie zjadać własny ogon. Bo przecież nie będę wymyślał sobie historii swojej od początku innej niż ta, którą panu mówię. A pytania, nie oszukujmy się, czasem są podobne. Pół roku temu, roku, mówiąc o rządach Prawa i Sprawiedliwości, prorokował pan, że "wyjdziemy z tego nieszczęścia jak z każdego innego w przeszłości". Nikt wtedy nie sądził, że w Ukrainie dojdzie do tak wielkiej tragedii, jaką jest wojna, i nasze problemy zejdą na dalszy plan. W jakim świecie żyjemy? Kompletnie nieprzewidywalnym. Ale myślę sobie, że ten świat zawsze był nieprzewidywalny, bo nam się teraz wydaje, z perspektywy czasu i wiedzy historycznej, że to było jasne, iż wybuchnie II wojna światowa. Ale nie dla ludzi, którzy 31 sierpnia 1939 r. siedzieli sobie w kawiarni na plaży w Sopocie. Zdajemy jako Polacy egzamin z człowieczeństwa? Zdajemy, na ocenę celującą, ale obawiam się, że to zdawanie egzaminu się skończy. Bo prawie wszystko idzie oddolnie, a śmietankę próbują spijać rządowi politycy. Oczywiście nie chcę powiedzieć, że nic nie działają w tej sprawie, ale więcej robią samorządy niż oni. Obawiam się, czy ta euforia nie jest podobna do euforii po śmierci papieża, jak paliliśmy świeczki i przeżywaliśmy żałobę. Nagle cała Polska połączona, wszyscy się kochamy... Ile to trwało? Parę dni. Podobnie po Smoleńsku. Ja nawet doceniam wizytę salonką trzech premierów i jednego wicepremiera w Kijowie, ale jak można bez porozumienia proponować to, co proponował wicepremier do spraw bezpieczeństwa w kwestii samolotów i pomocy? Całe NATO powiedziało jego pomysłom "nie". Miał pan w przeszłości jakieś bliższe związki z Rosją? Życiowych żadnych. Nie byłem nawet w Rosji, nie byłem w Moskwie, nie byłem w Petersburgu, jedynie w Wilnie z "Weselem" Wajdy, jak grałem Jaśka, ale to już nie był Związek Radziecki, tylko niepodległa Litwa. Miało to miejsce we wczesnych latach 90., więc mentalnie dalej jednak to był Związek Radziecki. Byłem tam też kilka lat temu i wszystko się zmieniło. "Piosenki o miłości": jakie to ładne [RECENZJA] Co pan sądzi o pomysłach na bojkot rosyjskiej kultury? Bo niektórzy namawiają nawet do tego, by Dostojewskiego nie czytać. Ja rozumiem, że jakby Giergijew przyjechał i dyrygował Prokofiewem, to bym nie poszedł, ale nie na Prokofiewa, tylko na Giergijewa, który jest przyjacielem Putina i poparł agresję, wojnę. Ale że mam nie słuchać Prokofiewa, nie ubóstwiać Czechowa i przestać grać Jesienina? Kompletna bzdura. Wojna wybuchła, ale chociaż nasze polskie problemy ucichły, to nie zniknęły. Absolutnie nie zniknęły. Jak pan, od prawie 45 lat związany z Teatrem im. Słowackiego w Krakowie, skomentuje sprawę, która miesiąc temu, tuż przed wybuchem wojny wzbudzała mnóstwo emocji: Małopolski Urząd Marszałkowski planował odwołanie Krzysztofa Głuchowskiego z funkcji dyrektora tego teatru, pomimo że Głuchowski ma poparcie całego zespołu. Dyrektor uważał, że odwołanie ma mieć związek z wystawionym na deskach Słowackiego spektaklem "Dziady" w reżyserii Mai Kleczewskiej, który nie spodobał się małopolskiej kurator oświaty Barbarze Nowak oraz ministrowi edukacji Przemysławowi Czarnkowi. Jeśli chodzi o zarzuty w stosunku do dyrektora, pojawiły się już po premierze "Dziadów", a dotyczą niegospodarności związanej z brakiem przetargu na sprzątanie teatru, co miało rzekomo mieć miejsce jakiś czas temu. Teraz sytuacja zaczęła być trochę dziwna, Bo Kleczewska dodała do "Dziadów", jako dodatkowy prolog, wiersz Mickiewicza "Do przyjaciół Moskali", recytowany przez Ukrainkę — po polsku, ale z wyraźnym akcentem. I nagle te "Dziady", które dla notabli naszych, a szczególnie dla pani kurator i pana Terleckiego, były antypolskim manifestem, stały się manifestem antyrosyjskim. Im się wydawało, że to jest przeciwko Polsce, a przede wszystkim przeciwko ich rządom, a teraz wektor się przewartościował i skierował przeciwko Rosji. Brzmi to fenomenalnie, groźnie i wstrząsająco, szczególnie z ust Ukrainki. I w ogóle cały spektakl stał się bardzo antyrosyjski. Grabowski o sprawie Teatru Słowackiego: mam nadzieję, że naród się kiedyś opamięta Ciekawe, co z tym zrobią, teraz, kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę i cały demokratyczny świat walczy z tym reżimem. Te "Dziady" też mogą się wpisywać w narrację tej walki. I co, ma za to zostać zdjęty dyrektor? Mam nadzieję, że tak się nie stanie. Z czego pan aktorsko jest najbardziej dumny? Bo mam wrażenie, że wspomniany przez pana spektakl "Spowiedź Chuligana", z wierszami Sergiusza Jesienina, jest w pańskiej hierarchii bardzo wysoko. Wolałbym odpowiedzieć na pytanie, z czego jestem najbardziej zadowolony. Ale tak, ma pan rację, "Spowiedź chuligana" zdecydowanie, podobnie zadowolony jestem, że od 20 lat już gram nieprzerwanie w Teatrze Słowackiego "Chorego z urojenia" Molière'a. Ale rzeczy, z których jestem zadowolony po prawie pięćdziesięciu latach pracy, można wymienić na palcach jednej ręki. Na pewno bardzo jestem zadowolony, że spotkałem na swojej drodze Bogusława Schaeffera, włącznie z moim bratem Mikołajem, który reżyserował te wszystkie jego sztuki ze mną w obsadzie. Bardzo jestem też zadowolony, mimo pierwszych lat niezadowolenia, że wziąłem udział w "Kiepskich". Bo 22 lata to nie może być przypadek. Mówimy o tym, z czego można być zadowolonym. I dobrze, nie ma się co skupiać na tym, z czego zadowolony nie jestem. Bo z większości. Andrzej Jaroszyński mówi w "Piosenkach o miłości" prawdę. Mówi, że wiele ról zagrał, z których jest zadowolony czy dumny, o wielu nie pamięta, a o wielu chciałby zapomnieć. Jestem przekonany, że nie ma aktora, który by nie chciał zapomnieć o swoich kilku czy kilkudziesięciu rolach, i nie ma aktora, który by zapomniał o tym, że grał jakąś rolę. Każdy z nas jest zadowolony czy może dumny z dwóch, trzech czy czterech ról. I to nie są role, których się spodziewał. Bo aktor zagrał bardzo dobrze i nie wie, dlaczego zagrał bardzo dobrze. Zwykle analizuje się rolę, która zagrał bardzo źle, to go więcej uczy. Jaki jest obecnie status "Świata według Kiepskich", po emisji 34. serii — nakręconej jeszcze przed śmiercią Dariusza Gnatowskiego i Ryszarda Kotysa? Nie wiem. Nie interesuje się tym nawet, bo przecież oprócz "Kiepskich" mam mnóstwo innych rzeczy. Ale oczywiście, jeśli pojawi się taki plan, to zagram, bo beze mnie już by kompletnie tego nie było. Nie ma już przecież nie tylko Darka i Ryśka, ale też Bohdana Smolenia, Zosi Czerwińskiej czy Jurka Cnoty. Czy więc jeszcze będzie ciąg dalszy, nie wiem. Ale ten serial będzie zawsze, bo on zawsze będzie wracał. Powtórki lecą przecież cały czas.
Andrzej Grabowski w podcaście Kuby Wojewódzkiego i Piotra Kędzierskiego zapowiedział pojawienie się Jana Peszka, z którym prywatnie ma bliskie relacje Aktor przyznał, że jest coś, czego zazdrości przyjacielowi i koledze po fachu – to pracowitość Jan Peszek przypomniał interesujące momenty ze swojej kariery, w tym pocałunek z Janem Fryczem na planie filmu oraz propozycję zagrania u Stevena Spielberga "Nie uznaję się za wybitnego, absolutnie nieomylnego. Uwielbiam robić to, co robię i lubię robić to dobrze. Mam raczej naturę faceta walczącego do końca, dlatego nie pamiętam, żeby zdarzyło się tak, żebym zrezygnował z tego powodu, że nie dam rady" – stwierdził gość podcastu "WojewódzkiKędzierski" Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej W kolejnym odcinku podcastu "WojewódzkiKędzierski" Piotr Kędzierski i Kuba Wojewódzki zaprosili do rozmowy dwóch wybitnych aktorów. Jan Peszek i Andrzej Grabowski występują razem w kultowym spektaklu "Kwartet dla czterech aktorów", w którym grają u boku Mikołaja Grabowskiego i Jana Frycza. Prywatnie są przyjaciółmi. To wyjątkowe osobistości, których role, czy to teatralne, czy filmowe lub serialowe, zapisały się w historii polskiej kultury. Dla Jana Peszka im bardziej ekstremalne postaci, w im trudniejszych sytuacjach, im bardziej ohydne i okropne robią czyny, tym mocniej go zaciekawiają. Przeciętność w ogóle go nie interesuje. O przeciętności nie ma też mowy w przypadku Andrzeja Grabowskiego, który, choć kojarzony jest głównie z Ferdkiem Kiepskim ze "Świata według Kiepskich", na swoim koncie ma mnóstwo niebanalnych kreacji aktorskich. Podcastu można słuchać w każdy poniedziałek na żywo na stronie głównej Onetu i Plejady, a po premierze na stronie Onet Audio i innych serwisach streamingowych. Resztę artykułu przeczytasz pod materiałem wideo: Andrzej Grabowski o Janie Peszku Kuba Wojewódzki i Piotr Kędzierski rozpoczęli rozmowę z Andrzejem Grabowskim, który zapowiedział swojego przyjaciela, z którym chętnie spędza czas nie tylko zawodowo, ale też prywatnie. "On to teatr, on to scena, on to Peszek" – opisał przyjaciela Andrzej Grabowski. Aktor przyznał, że jest coś, czego mu zazdrości. – zaczął. "Kilkakrotnie powiedział mi coś, co wziąłem sobie do serca: »tobie to wszystko łatwo przychodzi, ja muszę wszystko wypracować, wszystko osiągnąć pracą, a ty wchodzisz i robisz«. Wygląda to, jakbym ja w tej chwili siebie chwalił. Nie, ja się nie chwalę" – dodał. "Jasiek jest pracowitym facetem. Pracowitym pod każdym względem, jeśli chodzi o ilość ról, o ilość przyjmowanych propozycji" – podsumował. Kiedy do studia wszedł Jan Peszek, prowadzący podcastu zaczęli od pytania, czy aktor zwraca uwagę na uzębienie swoich rozmówców. – przyznał aktor. Jak się okazuje, tata Jana Peszka był dentystą, który mówił swojemu synowi, że ma być dzielny i lecząc jego zęby, nie stosował środków znieczulających. Jak całuje Jan Frycz? Kuba Wojewódzki przywołał historię pocałunku Jana Peszka z Janem Fryczem w filmie "Pożegnanie jesieni" Mariusza Trelińskiego. Uznał bowiem, że jest to jeden z najbardziej namiętnych pocałunków w historii polskiego kina. "Jedyne co pamiętam, to koszmarne zimne. Obiekt był w Łodzi, w zrujnowanym pałacu post włókienniczym. Było potwornie zimno, my w jedwabiach, dygotaliśmy. (...) To ja jego miałem pożądać. Nie ćwiczy się seksu z aktorką, z którą ma się mieć rzekomy seks, ale ostatecznie to jest jakaś szwedzka gimnastyka" – opowiadał Jan Peszek. Jan Peszek o politykach Kolejnym tematem, poruszonym w podcaście była mimika Andrzeja Dudy. Kuba Wojewódzki zauważył, że słowa wypowiadane przez niego brzmią dobrze, ale problemem może być mimika prezydenta. – stwierdził. Aktor został też zapytany, któremu politykowi wierzy. W odpowiedzi padło nazwisko Donalda Tuska. "On jest przejrzysty, transparentny i prosty" – ocenił Jan Peszek. Kultura w Polsce według Jana Peszka Dziennikarze zapytali: Czy jako masa narodowa mamy wysublimowany gust w kulturze? – powiedział gość podcastu "WojewódzkiKędzierski". Piotr Kędzierski stwierdził, że pokolenie dzisiejszych 20-latków tworzą swój alternatywny świat kultury, a Jan Peszek zaznaczył, że tak zawsze robili młodzi ludzie, bo to jest przywilej młodości. Kuba Wojewódzki przywołał piosenkę córki aktora, Marii Peszek, która śpiewa "J***ć to wszystko". – podkreślił aktor. Jak się okazuje, wnuczka Jana Peszka uznała, że nie widzi swojego życia w Polsce. Kończy studia i gdy będzie miała fach w ręku, chce wyjechać. To według gościa podcastu także jest przejaw stwierdzenia "j***ć to wszystko". Rozmawiając o ewentualnej karierze za granicą, Piotr Kędzierski zauważył, że w Stanach Zjednoczonych nie brakuje cudzoziemców, którzy odnieśli sukces w Hollywood, mimo różnych braków. Jako przykład podał Penelope Cruz, która nie mówi perfekcyjnym angielskim. – wyjaśnił Jan Peszek. Czego nie umie Jan Peszek? Aktor na to pytanie odpowiedział, podkreślając, że nie bierze pod uwagę, że czegoś nie umie. "Nie uznaję się za wybitnego, absolutnie nieomylnego. Uwielbiam robić to, co robię i lubię robić to dobrze. Mam raczej naturę faceta walczącego do końca, dlatego nie pamiętam, żeby zdarzyło się tak, żebym zrezygnował z tego powodu, że nie dam rady. Często zdarza mi się po prostu, że nie przyjmuję propozycji" – powiedział, po czym ku zaskoczeniu prowadzących wyznał, że przyjął propozycję zagrania w najnowszej części filmu "Listy do M.". – dodał. Opowiedział też historię o tym, jak przyszedł moment w jego życiu, gdy postanowił wziąć udział w czymś, co "totalnie położy go na łopatki". "Wtedy podjąłem się rzeczy, która była karygodna. Wybitny krytyk napisał: »Oto w Peszku zalągł się ósmy pasażer Nostromo. Chodzi Peszek, ale to nie jest Peszek. To jest ktoś, kto udaje Peszka«" – wspominał, ale nie zdradził, o który projekt chodzi. Piotr Kędzierski zapytał, czy według Jana Peszka aktor może się popsuć. Gość dziennikarzy odpowiedział twierdząco i wyjaśnił, kiedy do takiego "popsucia" może dojść. "Kiedy traci w sobie dziecko. Albo inaczej – kiedy traci w sobie niewinność. Mówię o tym kawałku człowieka, w którym zawsze jest czysty" – zauważył. Kiedy Kuba Wojewódzki zapytał, czy aktor to zawodowy kłamca, czy zawodowy głosiciel prawdy, Jan Peszek bez zastanowienia wskazał na to drugie określenie. Jan Peszek: muszę być absolutnie wiarygodny "Uprawiam to zajęcie, które traktuję jak przygodę, która pozwala mi odnaleźć odpowiedzi na różne pytania. Gram postaci, które postępują i dopuszczają się czynów, których ja bym się nigdy nie dopuścił. Paradoks w aktorstwie polega na tym, że w tym wyimaginowanym świecie muszę być absolutnie wiarygodny. Nie mogę grać. Muszę uruchomić swoją wrażliwość, swoją inteligencję, jeśli ją mam" – powiedział Jan Peszek. Zapytany, dlaczego w amerykańskich filmach widać sztukę, a w polskich nie, aktor odpowiedział: Kuba Wojewódzki wymienił nazwiska kilku polskich aktorów: Więckiewicz, Stuhr, Szyc, Karolak, Adamczyk, Kot i zapytał, czy któryś z nich może być kiedyś mistrzem dla swoich studentów. "Nie, mimo że to są fantastyczni aktorzy. Nie zawsze biorą udział w przedsięwzięciach kreacyjnych, które wrzynają się we wrażliwość odbiorcy i decydują o tym, że w pamięci tego odbiorcy zostaje coś naprawdę ważnego, co np. zmienia życia. To jest deficyt głębokości. Wszyscy działamy tak, żeby sprostać wymaganiom rynku. To są wspaniali aktorzy, którzy niekoniecznie biorą udział we wspaniałych przedsięwzięciach" – odpowiedział Jan Peszek. "Peszkowa patologia" Jak się okazuje, gość podcastu "WojewódzkiKędzierski" opowiadał swoim dzieciom bajki nie o Jasiu i Małgosi czy Czerwonym Kapturku, ale o... Nikicie Chruszczowie. To zostało przez prowadzących żartobliwie określone jako "peszkowa patologia". "Ponosiła mnie fantazja. Byłem aktywny i skupiony na tym, żeby mówić, a dziecko wiąże taką aktywność z opowiadaczem i to mu się podoba" – wyjaśnił. "Jak często ma pan kontakty z substancjami psychoaktywnymi?" – zapytał wtedy Kuba Wojewódzki. "Nie mam takich kontaktów. Teraz biorę kropelki legalne, bo nabawiłem się choróbska" – podkreślił Jan Peszek. Jan Peszek miał zagrać u Stevena Spielberga Podczas rozmowy z Kubą Wojewódzkim i Piotrem Kędzierskim wyszło na jaw, że Jan Peszek miał zagrać w filmie Stevena Spielberga, ale... odmówił. "To miała być jedna z pięciu głównych ról. Wyuczyłem się tekstu i wówczas producent Lew Rywin powiedział, że reżyser jest mną zachwycony, ale związki zawodowe nie dopuszczą polskiego aktora do zagrania w tym filmie" – opowiadał gość podcastu. – powiedział. Jan Peszek mocno o pracownikach TVP Tematem rozmowy w podcaście "WojewódzkiKędzierski" była także TVP. Jan Peszek podkreślił, że w tej kwestii nie ma miejsca na kompromisy. "Albo wolność, albo propaganda. Nie ma żadnej możliwości osmozy, półcieni, w żadnym punkcie. Mój bohater w spektaklu »Minetti« mówi, że nie możemy się poddawać. Jeśli choć na chwilę się poddamy, wszystko przepadnie" – zauważył. Zapytany o osoby, które pracują w TVP, choć na co dzień wyznają inne niż przedstawiciele zarządu Telewizji, nazwał ich zdrajcami. – ocenił Jan Peszek. Publiczność oczami Jana Peszka Według gościa Kuby Wojewódzkiego i Piotra Kędzierskiego o dobrym przyjęciu jego pracy zawsze decyduje publiczność. "Kasa jest oczywistością, nigdy się z nią nie liczyłem, jest do wydawania i tyle. Krytycy to jest temat złożony, oni żyją w kompletnie wyalienowanym swoim życiem, niemającym najczęściej żadnego związku z tym, co oglądają. Nawet jeżeli mają wiedzę. Raczej wypowiadają się zgodnie z tym, co ogólnie jest dostępne, co wypada powiedzieć" – stwierdził. "Aktorzy dzielą się na skutecznych i nieskutecznych. Tych, którzy mogą doprowadzić do takiego zachowania widza bez względu na to, co ten widz sobą reprezentuje" – dodał. Jan Peszek: moje życie pachnie radością Jan Peszek jest bardzo wrażliwy na zapachy. Zauważyli to autorzy podcastu, dlatego zapytali, jak pachnie życie ich gościa. – odpowiedział. "Jest takie piękne opowiadanie Brunona Schulza, w którym mówi, że każdy człowiek musi budować rodzaj twierdzy, w której po prostu jest i pozwoli wejść do niej tylko tym, którym pozwoli. Musi bardzo uważać, żeby nie zakradły się wilki" – dodał Jan Peszek. Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat? Skontaktuj się z nami, pisząc maila na adres: plejada@ Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z życiem gwiazd, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
andrzej grabowski jest dobrze tekst